Legendy
JANOSIKOWE SKARBY
Działo się to na przełomie lat 1937 i 1938 oraz w 1940 roku. Obok łąki, gdzie dzieci pasały krowy, wzdłuż drogi leżały ogromne, równo od siebie oddalone głazy piaskowca. Niczym nie przypominały one wapiennych skał pienińskich. Natomiast po drugiej stronie, pod skałką, rosło kilka drzew. Obok nich można było zauważyć ciężką, betonową płytę o powierzchni około jednego metra kwadratowego z uchwytem z metalowego pręta. Chłopcy kilkakrotnie ją odsuwali, ale nie zauważyli niczego ciekawego. Ich oczom ukazało się coś w rodzaju piwnicy, do której można było zejść po klamrach wbitych w kamienną ścianę. W pewnym momencie klamry się kończyły i wtedy ukazywał się loch ziemny głęboki na wysokość mężczyzny.
Po wyzwoleniu zaczęto budować domy z cegły. Właśnie tam, w pobliżu Gumienkowej Skałki, ludzie kopali kamień i wypalali cegłę. Gdy w latach osiemdziesiątych próbowano odnaleźć to miejsce, zauważono jedynie gruzowisko kamienne. Nie opodal, na Chojdowej Roli, był kamień, a na nim odciśnięte ślady czterech stóp dziecięcych, słaby odcisk obcasa i dwóch kopyt.
Opowiadano także, ze pod Płaską Skałą, zwaną Grubą Kaśką, zbójnicy ukryli swoje skarby. Miało to być pod leszczyną. Dokładne miejsce miał wskazywać cień Grubej Kaśki o wschodzie słońca. Podanie głosi, że skarb Janosika można odnaleźć w Wielkim Tygodniu podczas czytania "Męki Pańskiej". Wówczas wskaże go ognista strzałka.
W Średnim Polu, gdzie po II wojnie światowej pasano krowy, odnaleziono dzban z pieniędzmi. Ziemia była bardzo rozmiękła i krowa nadepnęła na niego. Pozostałych "skarbów Janosika" nie odnaleziono.
O BIEDNEJ WDOWIE
W Wąwozie Sobczańskim pod Rojkową Skałką, po prawej stronie skała ma taki kształt jak wrota w starym piecu. Gdy się patrzy z bliska, wydaje się, że można je odemknąć, mówiąc zaklęcie w rodzaju: "Sezamie, otwórz się!".
Zdarzyło się pewnego razu, że biedna wdowa szła z dzieckiem do Krościenka po sól i cukier. Przechodząc tamtędy, zobaczyła wrota otwarte, a tam, złoto, perły i kosztowności. Pomyślała sobie: "Jestem taka biedna, przyda się cosik, co oczy przyciąga." Dziecko zostawiła przed bramą i poszła. Im bardziej się oddalała, tym więcej skarbów jej się ukazywało. Coś jej jednak podpowiedziało, by się obejrzała za siebie. Zobaczyła wówczas, że drzwi się zamykają. Wszystkie skarby upuściła i rzuciła się do wrót, przez które w ostatniej chwili z ledwością się przecisnęła, nic nie zabierając. Wzięła dziecko w ramiona i szczęśliwa wyszeptała, że to jest jej największy skarb.
Wspinając się dalej w górę, wdowa jeszcze raz przeliczyła pieniądze. Okazało się, że miała grajcara, czyli tyle, ile zabrała z domu. Wystarczyło to na zakupienie kilograma cukru i dwóch kilogramów soli. "Będę jakoś żyć, Pan Bóg dobry i ludzie też pomogą"- mówiła sobie w duchu.
Nieco powyżej legendarnej bramy były dwie pieczary: jedna duża, druga mniejsza. Przed wojną dzieci, które pasły krowy, wchodziły do tej większej na głębokość trzech metrów, dalej było ciemno i mokro. Dziadkowie opowiadali, że pieczara ta ciągnie się przez całe Trzy Korony aż do Dunajca. Dziś już jest mało widoczna. Może gdzieś tam w głębi uchowały się legendarne skarby, których biedna wdowa nie zdążyła wynieść.
O JANOSIKU
Kiedyś sklepu w Sromowcach nie było, a Dunajec wiele razy płatał figle, odcinając drogę do innych miejscowości. Trzeba było iść górami do Krościenka, które było najbliższym miasteczkiem. Pewnego razu zdarzyło się, że jedna baba ze wsi chciała sobie kupić materiał na spódnicę, by się w niej zaprezentować na odpust św. Katarzyny, czyli 25 listopada. Idąc do miasteczka, na Bajkowym Groniku, nad Pienińskim Potokiem spostrzegła młodego mężczyznę w wysokiej czapce, siedzącego na pniu, trzymającego w ręku ciupagę. Bojaźliwie zawołała do niego:
- Panocku, aleście mnie wystrasyli!
A on na to:
- A cegoście się tak, gaździno, wystrasyli?
- Nody zbójnika Janosika! - powiada baba.
- A coś łon takiego robi, ze się go bojicie?
- Dy łokrado ludzi, baby morduje, jo się go barz bojo, bo haw ludzie tak godajo....
- Jo go nigdy nie widziołech!
- No to dobrze, zeście go nie widzieli, bo się go trzeba boć...
- A dzies to idziecie?
- Jedyć kupić sobie cosi.
- A mnie byście cosi nie kupili?
- A pewnie ze kupio. A co?
- Kupcie mi pół kilo gwoździ.
Zbliżył się, podał jej dutki. Babina wzięła i szybkim krokiem odeszła ciesząc się, że napotkany nie był Janosikiem. Zakupiła wszystko i wraca. Panoczek już czekał.
- Kupiliście?- woła.
- Oj kupiła, kupiła!- woła gaździna.
- A pokozcie, coście haw kupili?- na to panocek.
Baba wyjęła materiał z koszyka i zaczęła go rozwijać. Panoczek rozmawiając pochylił
się i zaczął wbijać gwoździe do znajdującego się obok pnia. Wypytywał, co jeszcze ludzie mówią o Janosiku, a gaździno mówiła same złe rzeczy. Zbójnika to rozgniewało, bo był to sam Janosik. Chwycił babę za spódnicę i posadził na pniu z wbitymi gwoździami. Baba w krzyk, bo dopiero teraz zorientowała się z kim ma do czynienia.
Janosik powiedział wówczas do niej:
-Zapamientoj babo, ze Janosik biydnym nie zabiyro, jeno bogatym! I baby nie
zobijo. Mos tu poro dudków, idź i łopowiydz to w Sromowcach.
Baba to rozpowiedziała, ale czy jej uwierzyli?